Czy miałeś kiedyś takie poczucie, że choć niby masz wszystko,
to czegoś Ci brakuje? Tak po prostu, bez przyczyny, ot tak! Uczucie wielkiej
tęsknoty, tęsknoty za czymś czego nie umiesz nazwać…
Niby masz miłość, dom,
rodzinę, pracę, uznanie, szacunek, przyjaźń…a jednak czujesz dziwną pustkę, której
nie potrafisz wypełnić niczym. To uczucie pojawia się nieoczekiwanie, nie pozwala
cieszyć się z tego co masz i równie
nieoczekiwanie znika. Nie wiesz z czego
to wynika, skąd to się bierze i po co wlewa nostalgię w Twoje serducho.
Chyba każdy tak ma, jedni częściej, inni rzadziej, to niby
normalne ale nie każdy potrafi z tym żyć. Nie wiem co lepsze: walczyć z tym,
tracić energię czy czekać aż przejdzie? Nie znoszę tego ścisku w żołądku. Nie
cierpię tej świadomości. Niby wszystko gra a nie gra. Niby siedzę i patrzę w
niebo, niby słońce maluje na mej twarzy uśmiech, niby oddycham głęboko a czuję… no
właśnie czuję, że czegoś mi brak i nie potrafię sprecyzować czego. Nie potrafię
tego nazwać, nie wiem od czego to zależy. Nawiedza mnie to uczucie i nie pozwala
być szczęśliwą.
Niby mam to co chcę i żyję jak chcę a z drugiej strony myślę o tym jakby było, gdyby jednak było inaczej, gdybym była gdzieś indziej. Niby chcę coś zmienić a tak naprawdę nie chcę. Niby chcę być w tym miejscu a jednak marzę o innym. A będąc tam rozpamiętywałabym to co było tutaj. Pragnę wolności ale szukam też ram. Jakie to skomplikowane.
Niby mam to co chcę i żyję jak chcę a z drugiej strony myślę o tym jakby było, gdyby jednak było inaczej, gdybym była gdzieś indziej. Niby chcę coś zmienić a tak naprawdę nie chcę. Niby chcę być w tym miejscu a jednak marzę o innym. A będąc tam rozpamiętywałabym to co było tutaj. Pragnę wolności ale szukam też ram. Jakie to skomplikowane.
Czasem pijąc kawę na balkonie mam wrażenie, że złapałam Boga
za nogi, jestem happy i nic więcej nie
potrzebuję. A innym razem mam wszystko a szukam dziury w całym. W zasadzie -
nie szukam - to ona sama mnie znajduje… moja rysa na szkle.
Czym ona jest? Chyba im mam więcej wolnego czasu tym częściej
mnie dopada. Więc może jest bezproduktywnością??
Ale gdy tak pędzę przez życie
i nie mam kiedy zastanowić się nad prostymi sprawami to też nie jest ok. Więc
może jednak jest brakiem czasu dla siebie?
Gdy nie podróżuję i siedzę w domu, odnoszę wrażenie, że za
chwilę zwariuję. Więc to może jednak ten brak nowych doznań, przygód?
Często się mówi, że ludzie nie doceniają tego co mają, że
nie potrafią cieszyć się z codziennych czynności. Może to właśnie to? - Ale ja się cieszę, tylko czasem pojawia się to głupie uczucie beznadziei, które przysłanie tak wiele fajnych spraw.
Ludzie ciągle czegoś szukają, gdy tymczasem to co im jest potrzebne, jest na wyciągnięcie ręki.
Gonimy za marzeniami, ze niespełnionymi snami, martwimy się na zapas i rezygnujemy bez walki,chcemy coś zmienić a siedzimy bezczynnie. A innym razem działamy a i tak przychodzi kryzys.
Ludzie ciągle czegoś szukają, gdy tymczasem to co im jest potrzebne, jest na wyciągnięcie ręki.
Gonimy za marzeniami, ze niespełnionymi snami, martwimy się na zapas i rezygnujemy bez walki,chcemy coś zmienić a siedzimy bezczynnie. A innym razem działamy a i tak przychodzi kryzys.
No i jak z tym walczyć, gdy do końca nie wiesz co to jest i
jaką ma przyczynę? Jak do tego nie dopuścić? Jak nie dopuścić tego do swojej
świadomości? Nie myśleć? Nie analizować? Zapomnieć?
Ta tęsknota za czymś, za niewiadomym od zawsze towarzyszy mi
w życiu. Cokolwiek by się nie działo, ona musi się zjawić. I tak mnie dopada...bo
nieznane staje się w końcu znane.
Ten stan sprawie, że mogę ryczeć bez sensu, że mogę krzyczeć
bez sensu, że mogę tęsknić bez sensu, smucić się bez sensu, sprawia, że
wszystko jest bez sensu. Eh to chyba jeden z moich najbardziej pesymistycznych
wpisów, no ale optymiści też mają doły i gorsze dni.
Uczucie pustki, gdy wydaje się, że życie jest pełne
wszystkiego, jest naprawdę przerażające. I czym tę pustkę wypełnić?
A może po to to wszystko, żeby później czuć spełnienie, by
czuć nieopisaną radość nawet z prostych rzeczy? Jeśli tak, nie pozostaje mi nic
innego jak czekać, aż to minie i nastąpi kolejny lepszy dział. Lub wziąć się w
garść i działać, pędzić w nieznane, bo
wtedy nie mam głowy do tego by się czymkolwiek przejmować.
Musi być ciemno, żeby było potem jasno, musi być noc
by potem nastał dzień, musi być czerń i biel, niebo i piekło. Musisz za czymś
tęsknić by potem doceniać to co masz. Musisz poczuć stratę by zrozumieć zysk,
bezsilność by znowu mieć nadzieję. Musi być rysa na szkle... nieważne czym ona jest, na pewno ma to jakiś sens...
Nie potrafię uwierzyć wiecznie uśmiechniętym buziom i ludziom bez skazy. Albo cos ukrywaja , albo coś biorą ;)
OdpowiedzUsuńCzyli jestem usprawiedliwiona :)
Usuń