Dzisiejsze trzydziestolatki to grupa zasługująca na uwagę! Co prawda ja jeszcze do niej nie należę, ale moje dni są już policzone, no
właściwie miesiące :)
Są dwie grupy. Piszę oczywiście ze swojej i moich przyjaciół perspektywy. Jedna, która założyła rodziny, ma dzieci i żyje tak
jak „Bóg przykazał”. Bywa, że tym bogiem są rodzice, stereotypy a nie ich własne pragnienia. No i druga grupa,
która żyje po swojemu, jak chce i do tej właśnie się zaliczamy. „Jak chce” to
nie znaczy lepiej, gorzej, źle tylko inaczej niż chcieliby rodzice,
dziadkowie, jak radziłoby otoczenie itp.
Jest coś w tym, że w dzisiejszych czasach dorasta się
później, że jest mnóstwo Piotrusiów Panów, że młodzi ludzie nie chcą zbyt
szybko się usamodzielnić, nie chcą żyć zbyt poważnie. Mam wrażenie, że zawisnęliśmy
gdzieś w połowie drogi między dzieciństwem a dorosłością. Ale to wcale nie
znaczy, że jesteśmy nieodpowiedzialni, nieogarnięci, dziecinni, że nie
potrafimy sobie poradzić w życiu… Po prostu robimy wszystko po swojemu, w swoim
tempie. Radzimy sobie i to bardzo dobrze. Przecież to nie o to tylko chodzi w
życiu, żeby zaraz po dwudziestce wziąć ślub i mieć dzieci… Patrzę na to z
zupełnie innej strony!
Nasze babcie brały
ślub mając niespełna 17, 18 a
bywało, że i 16 lat. Rodzice najczęściej
po 20tce, 25 - to już była stara panna lub kawaler (hehe śmieszne wydają się
dziś te określenia). A my dzisiaj: bliżej trzydziestki czy też na luzie po.
Przecież nieważne jest co inni powiedzą, ważne na co my jesteśmy gotowi. Dziecko po 30tce – ok to większe ryzyko z biologicznego punktu widzenia niż
po 20tce, ale halo! – jest jeszcze psychika, i
myślę, że ona ma też coś do powiedzenia. Wydaje mi się, że mimo wszystko lepiej
młodość przeznaczyć na siebie, rozwijać
się, próbować, odkrywać. A później stać się świadomym siebie dorosłym
człowiekiem i rodzicem. My dzisiaj naprawdę wiele razy musimy borykać się z tym co wypada a co nie,
na co przyszedł już dawno czas a na co nie i liczyć się z tym czego się od nas
oczekuje. Rób tak, żyj tak, nie rób tego! Eh…Tymczasem myślę, że nasz patent
na życie jest bardzo dobry. Żyjemy jak chcemy!
My potrzebowaliśmy trochę więcej czasu niż nasi
rodzice na to żeby mieć swój dom. Po prostu życie studenckie, nie pozwalało
nam zbyt szybko zrezygnować z pokoi wspólnie wynajmowanych z przyjaciółmi. Potem praca,
poważniejsze związki … ale ze ślubem na spokojnie. Po części zmusza nas do tego
nasza polska rzeczywistość, bo nie stać nas od razu na kupno mieszkania,
wybudowanie domu a nie każdy na starcie chce mieć kredyt. Trzeba więc sobie
jakoś radzić. Żyjemy w takim a nie innym świecie, w naszych czasach, zupełnie
innych niż nasi rodzice i musimy się też do nich przystosować.

To właśnie to, że jeszcze zupełnie nie przeszliśmy na „tamtą”
stronę tak bardzo mi się w nas podoba i tak bardzo nas wyróżnia. Mamy w sobie
jeszcze młodzieńcze marzenia, dziecięcą radość życia, bujną wyobraźnie. Jeszcze
nie wszystko zostało powiedziane w naszym życiu, jeszcze nie postawiliśmy
kropki na końcu zdania. Jeszcze dużo przed nami, tyle jeszcze może się zmienić,
wszystko wydarzyć…Nadal nie jesteśmy pewni czy tu jest nasze miejsce na ziemi,
czy może jest ono gdzieś indziej, nawet na końcu świata… Drzwi są ciągle
otwarte, dużo wiemy ale nadal nie wszystko… Z drugiej jednak strony nie
jesteśmy też jak gówniarze, którzy nic o
życiu nie wiedzą, żyją na garnuszku rodziców, imprezują tylko i nie liczą się z
nikim i niczym. Pracujemy, budujemy swoją przyszłość, swoje ideały, pomału zaczynamy tworzyć swoje rodziny, możemy pozwolić sobie na podróże, fajny czas z
przyjaciółmi, sami o sobie decydujemy. Nie rozmawiamy tylko o pracy, domu i
osiągnięciach naszych dzieci, ciągle to MY jesteśmy na tapecie! To swoje fotki wstawiamy na fejsie
a nie tylko naszych dzieci! To nasze hobby i marzenia liczą się
najbardziej. Nosimy trampki, luźne bluzy, nie wiemy co to garsonka i ciągle mamy jeszcze ten młodzieńczy uśmiech
i chęć brania życia garściami! I mam nadzieję, że nie zapomnimy o tej naszej
świeżości i ciekawości życia zakładając rodziny i mając dzieci, że nadal będzie
w nas ten młody duch!! Nie krytykuję żadnej grupy wiekowej, żadnego sposobu na życie,
ale niech nikt też nie mówi nam jak mamy żyć!
Niech każdy żyje tak jak chce,
tak by było mu dobrze i tak żeby pamiętać o wartościach, nie krzywdzić innych i
nie zapominać o tym dziecku które w nas ciągle jest, bo jest prawda ???
Tak jakoś nam się ostatnie tematy zbiegły :D Pozwoliłem sobie wiec zalinkowac ten tekst pod moim ostatnim :]
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo :)
OdpowiedzUsuńJestem z pokolenia kiedy dziewczyny wychodziły za mąż bardzo młodo a ja na przekór. Faktycznie pytań co jest powodem ,że nie wychodzę za mąż tak długo było wiele. A ile spiskowych teorii łącznie z tym,że narzeczony mnie porzucił i takie tam bzdury=))
OdpowiedzUsuńA ja chciałam najpierw podróżować, pocieszyć się życiem i po prostu dorosnąć do macierzyństwa. Dorosłam po trzydziestce i moje dziecko wcale nie jest żałuję. Mam dorosła córkę i jej tez radze to samo "żyj tak byś potem nie wypominała dzieciom,że gdyby nie macierzyństwo było byś bo ja wiem primadonną czy inną gwiazdą". Pozdrawiam i popieram każdy niech żyje po swojemu byleby nie krzywdził innych=)
:) swietnie, ze nie uległaś, ja też nie zamierzam, mimo, że coraz częściej słyszę pytania o dzidziusia ;) Tyle planów, marzeń do zrealizowania ;) Każdy dojrzewa inaczej, każdemu należy się szacunek, a najważniejszy we wszystkim złoty środek ;)
UsuńKażdy ma swoją receptę na życie, na szczęście i niech jej się trzyma!!!
Usuń* nie żałuję =)
OdpowiedzUsuń