Czy w dzisiejszych czasach to jaki jesteś ma jeszcze jakieś znaczenie??
Czy liczy się tylko to kim jesteś i stołek na jakim siedzisz?? Czy dla tego stołka jesteś w stanie zrobić wszystko?? Czy sprzedasz duszę samemu diabłu, żeby zyskać to co chcesz?? Czy wystawisz przyjaciół, porzucisz dotychczas wyznawane wartości? A może już nie masz żadnych wartości???
Ja wierzę, że jeszcze nie wszystko stracone...że jeszcze dobrzy ludzie istnieją....że nadal to jakim jesteś człowiekiem liczy się najbardziej! Ale...
Obserwując tych, którzy cieszą się z czyjegoś nieszczęścia, którzy dbają tylko o siebie, którzy dążą po trupach do celu, myślę sobie jak bardzo się pogubili. Co oni czują, gdy stoją przed lustrem i patrzą sobie w oczy?
Najgorsze jest chyba to, że oni nawet nie wiedzą, jak strasznymi są ludźmi, nie dostrzegają tego, bo już tak bardzo w to wsiąkli.
Nienawidzę tej znieczulicy i zazdrości, która jest wszędzie. Tego myślenia tylko o tym, by nam było dobrze. "Nie pomogę nikomu, bo jeszcze będzie miał lepiej niż ja". Wyśmieję każdego, kto wyjdzie poza standardy. Mało tego, będę upajał się jego nieszczęściem. I jeszcze ten jad, który wypływa w każdej sekundzie. Czy naprawdę tak musi być?? Dotychczas myślałam, że takie rzeczy, intrygi itp. zdarzają się tylko w telenowelach. Niestety nie. :(
Czy macie tak czasem, że aż przecieracie oczy ze zdumienia i myślicie sobie, że to nie może być prawda, że ktoś może tak manipulować drugim człowiekiem? Może uśmiechać się a tak naprawdę wbijać mu nóż w plecy?! Co czujecie wtedy? Co robicie? Czy czasem przebywając z takimi ludźmi, nie zadajcie sobie pytania: "o matko, co ja tu robię?". Nie macie ochoty brać nogi za pas? A może czasem, dajecie się w to wmanewrować, tylko dlatego, iż wiecie, że to walka z wiatrakami. Tacy ludzie nigdy nie zrozumieją, jeśli zwrócicie im uwagę. Ale to tak jakby dawać im na to przyzwolenie. Tak nie może być! Czas powiedzieć temu: STOP!
Jeśli jesteś człowiekiem, który cieszy się z czyjejś porażki. Jeśli to, że komuś coś nie wyszło sprawia, że czujesz się lepszy. Jeśli jego problemy i łzy dają Ci radość. Jeśli chociażby nie powiesz komuś, jak pięknie dziś wygląda, tylko dlatego by nie poczuł się dobrze?! To naprawdę bardzo Ci współczuję. Czy rzeczywiście nie masz nic lepszego do zaoferowania światu, niż ta Twoja zgryźliwość? To bardzo smutne. Jak wielkie musisz mieć problemy z polubieniem samego siebie, skoro tak bardzo nie lubisz innych.
Nie pozwólmy by takie zachowania dominowały. Swoim przykładam pokazujmy, że dobro jest dalej na topie! Że warto być dobrym człowiekiem, że warto pomagać innym. Odpłacajmy się dobrem, nie dajmy się wkręcić w świat ludzi wrednych i zakłamanych. Chyba w tym wszystkim właśnie to zakłamanie jest najgorsze, ta dobra mina do złej gry.
Tylko boję się, że patrząc przez taki pryzmat na ludzi, stracę swoją wiarę w nich... Nie chcę być taka jak oni. Nie chcę patrzeć na wszystkich spod byka. Nie chcę widzieć tylko to co złe, choć razi mnie to okropnie w oczy. Zarazem nie chcę też zakładać okulary przeciwsłoneczne i udawać, że nic mi nie przeszkadza.
Jak odnaleźć się w takiej rzeczywistości? Unikać takich ludzi? Czy może walczyć z tym? Ale jak? Dobrem?! Będzie ciężko... Może jednak spróbujmy?
Na początek zacznijmy od siebie. Postarajmy się być po prostu dobrymi ludźmi:
Czy liczy się tylko to kim jesteś i stołek na jakim siedzisz?? Czy dla tego stołka jesteś w stanie zrobić wszystko?? Czy sprzedasz duszę samemu diabłu, żeby zyskać to co chcesz?? Czy wystawisz przyjaciół, porzucisz dotychczas wyznawane wartości? A może już nie masz żadnych wartości???
Ja wierzę, że jeszcze nie wszystko stracone...że jeszcze dobrzy ludzie istnieją....że nadal to jakim jesteś człowiekiem liczy się najbardziej! Ale...
Obserwując tych, którzy cieszą się z czyjegoś nieszczęścia, którzy dbają tylko o siebie, którzy dążą po trupach do celu, myślę sobie jak bardzo się pogubili. Co oni czują, gdy stoją przed lustrem i patrzą sobie w oczy?
Najgorsze jest chyba to, że oni nawet nie wiedzą, jak strasznymi są ludźmi, nie dostrzegają tego, bo już tak bardzo w to wsiąkli.
Nienawidzę tej znieczulicy i zazdrości, która jest wszędzie. Tego myślenia tylko o tym, by nam było dobrze. "Nie pomogę nikomu, bo jeszcze będzie miał lepiej niż ja". Wyśmieję każdego, kto wyjdzie poza standardy. Mało tego, będę upajał się jego nieszczęściem. I jeszcze ten jad, który wypływa w każdej sekundzie. Czy naprawdę tak musi być?? Dotychczas myślałam, że takie rzeczy, intrygi itp. zdarzają się tylko w telenowelach. Niestety nie. :(
Czy macie tak czasem, że aż przecieracie oczy ze zdumienia i myślicie sobie, że to nie może być prawda, że ktoś może tak manipulować drugim człowiekiem? Może uśmiechać się a tak naprawdę wbijać mu nóż w plecy?! Co czujecie wtedy? Co robicie? Czy czasem przebywając z takimi ludźmi, nie zadajcie sobie pytania: "o matko, co ja tu robię?". Nie macie ochoty brać nogi za pas? A może czasem, dajecie się w to wmanewrować, tylko dlatego, iż wiecie, że to walka z wiatrakami. Tacy ludzie nigdy nie zrozumieją, jeśli zwrócicie im uwagę. Ale to tak jakby dawać im na to przyzwolenie. Tak nie może być! Czas powiedzieć temu: STOP!
Jeśli jesteś człowiekiem, który cieszy się z czyjejś porażki. Jeśli to, że komuś coś nie wyszło sprawia, że czujesz się lepszy. Jeśli jego problemy i łzy dają Ci radość. Jeśli chociażby nie powiesz komuś, jak pięknie dziś wygląda, tylko dlatego by nie poczuł się dobrze?! To naprawdę bardzo Ci współczuję. Czy rzeczywiście nie masz nic lepszego do zaoferowania światu, niż ta Twoja zgryźliwość? To bardzo smutne. Jak wielkie musisz mieć problemy z polubieniem samego siebie, skoro tak bardzo nie lubisz innych.
Nie pozwólmy by takie zachowania dominowały. Swoim przykładam pokazujmy, że dobro jest dalej na topie! Że warto być dobrym człowiekiem, że warto pomagać innym. Odpłacajmy się dobrem, nie dajmy się wkręcić w świat ludzi wrednych i zakłamanych. Chyba w tym wszystkim właśnie to zakłamanie jest najgorsze, ta dobra mina do złej gry.
Tylko boję się, że patrząc przez taki pryzmat na ludzi, stracę swoją wiarę w nich... Nie chcę być taka jak oni. Nie chcę patrzeć na wszystkich spod byka. Nie chcę widzieć tylko to co złe, choć razi mnie to okropnie w oczy. Zarazem nie chcę też zakładać okulary przeciwsłoneczne i udawać, że nic mi nie przeszkadza.
Jak odnaleźć się w takiej rzeczywistości? Unikać takich ludzi? Czy może walczyć z tym? Ale jak? Dobrem?! Będzie ciężko... Może jednak spróbujmy?
Na początek zacznijmy od siebie. Postarajmy się być po prostu dobrymi ludźmi:
- Trzymajmy się z dala od intryg i ludzi, którzy tylko mącą.
- Nie bójmy się zwrócić uwagę i powiedzieć: Nie.
- Nie bądźmy obojętni na krzywdę innych.
- Brońmy sprawiedliwości.
- Wspierajmy się.
- Bądźmy otwarci.
- Zarażajmy optymizmem.
- Mimo wszystko wierzmy w ludzi.
- Ufajmy i dawajmy szansę.
- Nie oceniajmy zbyt pochopnie.
- Rozsiewajmy dobre emocje!
- Trzymajmy się wartości, miejmy ideały!
Macie jeszcze jakieś propozycje?
0 komentarze